czwartek, 5 marca 2015

Krótka wersja fryzury Marilyn Monroe

Oczywiście tak z przymrużeniem oka, bo ani ja prawdziwą Marilyn Monroe nie jestem ani fryzura nie jest wiernym nawiązaniem do oryginału, ale inspiracja w stylizacji towarzyszyła nam wspólnie z Anetą Foks, w której Studio Fryzjersko-Kosmetycznym powstała moja dzisiejsza fryzura.

Plan był taki, aby zrobić z moimi włosami z jednej strony coś dobrego, a z drugiej trochę szalonego, poprzez cięcie, farbowanie i modelowanie. Trzeba było obciąć zniszczone farbowaniem końcówki, nadać fryzurze optycznej objętości i wyrównać kolor odrostu z resztą włosów. Aneta Foks, w której profesjonalne ręce się oddałam, podeszła do sprawy metodycznie - od razu miała koncepcję na trochę trudną sytuację z moimi włosami i zaproponowała mi dwie koncepcje. 
Jedną z nich było radykalne cięcie na super krótko i bardzo szalenie i drugą - umiarkowaną, ale równie szaloną, a przy tym wygodną do układania na co dzień - tę wersję, którą wybrałam i możecie oglądać na zdjęciach. A co konkretnie? Aneta wykonała koloryzację blondem fazą pojaśniającą, zrobiła zabieg odżywiania, a następnie strzyżenie z modelowaniem.    
Aneta Foks (na zdjęciu poniżej) prowadzi swoje studio fryzjersko-kosmetyczne już dłuższy czas, ma grono swoich wiernych klientek i klientów.  Dziś z farbą na głowie (musiałam wyglądać komicznie), odbyłam małą pogawędkę z panem, który czekał na wizytę w gabinecie kosmetycznym. 
Wszelkie zabiegi pielęgnacyjne i koloryzujące na włosach wykonywane są tu z udziałem kosmetyków marek KEUNE i JOICO. To kosmetyki skoncentrowane, które także można kupić w salonie, a są znacznie bardziej wydajne, niż kosmetyki popularne. 
Miałam okazję przejrzeć książkę o powstaniu marki KEUNE, która robiła imponujące wrażenie. Jednak większość czasu w trakcie zabiegu fryzjerskiego wokół mojej głowy, jak  i wtedy, gdy czekałyśmy na efekt koloryzacji, spędziłyśmy na miłej pogawędce od tematu do tematu, czyli ten przyjemny standard, że do fryzjera idziemy się zrelaksować, a jakże! 
Profesjonalną rękę Anety widać na załączonych obrazkach ni mniej ni więcej. Fryzurę skomplementował także mój mąż po powrocie do domu, więc chyba wyszło?! Ja czuję się w niej świetnie, a najważniejsze jest to, że tak jak obiecała mi Aneta, na głowie mimo odważnego krótkiego cięcia po bokach, nadal mam sporo dłuższych włosów, z których mogą wymyślać w zależności od nastroju albo fantazyjne loki albo gładką grzywkę.
Do fryzjera idzie się po dobre cięcie, które daje 1000% do samopoczucia. Zwykle w bonusie dostaje się mile spędzony czas na kawce i rozmowie -  to wszystko u Anety było, a nawet więcej. Wydaje mi się, że zadziałała jakaś przyjemna chemia, bo mam apetyt na więcej. Aneta odkryła ponadto swoje nowe powołanie :) Dzielnie robiła mi reportażowe foty, co błyskawicznie jej się spodobało.


Do części oficjalnej dodaję jeszcze mix zdjęć z operacji fryzjerskiej na żywo, z mojego Instagrama :)

  A przed było tak (ale to już historia). 

2 komentarze:

Dziękuję za Twój komentarz, pozdrawiam